Zach zrobił kawał świetnego, uczuciowego, nastrojowego i... dziwnego kina. A finałowa scena z muzyką Frou Frou (a w zasadzie śpiewem Imogen, bo on się broni nawet bez aranżacji) to po prostu coś pięknego. Brawo Zach, dziękujemy i czekamy na więcej.
PS Widziałem kilka odcinków Scrubs, ale już po obejrzeniu Garden State i zupełnie nie mogłem się przyzwyczaić do tego komediowego Braffa. ;)