Film średni. Dziwi mnie, że niezłe aktorki jak choćby Cielecka dają się tak upokarzać dla roli w kiepskim filmidle. Ten pan reżyser jedynie co umie pokazać to gołą dupę. Dziw, że uchodzi za najlepszego reżysera młodego pokolenia. Jak dla mnie gość bazuje na nagości i kiepskim seksie
Zgadzam się, dałam filmowi szansę, nie zważałam na dyndające... - ale to nawet nie jest film o życiu! co z tego, ze scenografia jakby faktycznie z tamtych lat (było tak brzydko? gdy miałam 20 lat?)
Ale żadne życie nie jest wyłącznie pasmem łez i upokorzeń oraz smutnego seksu! Gdzie nuta humoru, niechby czarnego, gdzie "zluzowanie" widza? Klapa i strata czasu
A co, ładnie było? Te szaro bure miasta z zakurzonymi, pustymi, albo pełnymi tandety wystawami, brudne dworce i środki komunikacji, że o publicznych toaletach nie wspomnę (z litości). Jedynie drzew było więcej, bo dopiero w XXI wieku ten naród zgłupiał i dostał jakiegoś dendrofobicznego p...dolca.
Ale co tu dużo gadać - jak sie ma 20 lat i sto pomysłów na minutę, to się niezbyt zwraca uwagę na otoczenie :)
Nie było ładnie, było jak w komunistycznym państwie - inaczej i dużo gorzej. Ale nie było jednowymiarowo, a akurat w roku 89/90, choćby naiwnie, ale było dużo optymizmu. Dzisiejszą Polskę też można by przedstawić jako bezwartościowy gniot z młodymi uciekającymi za pracą na ciągle bogatszy Zachód.Jest dużo smutnych kobiet, porzuconych kochanek, laleczek służących panom do masturbacji (śmiem dodać, ze więcej niż wówczas).
Chodzi mi o kłamstwo zawarte w filmie, albo, delikatniej ujmując, o jednostronność i ubożyznę w przedstawieniu tematu. De gustibus..,ok. Ale skąd te pienia i fanfary skoro film jest niezbyt mądry i zwyczajnie brzydki.
Samego filmu na razie nie oceniam, bo póki co widziałem tylko screeny, moja wpowiedź dotyczyła wizualnej strony Polski wtedy i dziś.
Bo co do całej rzeczywistości - to już inna kwestia. Pod różnymi względami jest paskudniejsza niż kiedyś i dla szarego obywatela mniej przyjazna. Ja np. pierwszą połowę lat 90 wspominam całkiem nieźle, ale młodość nawet w przaśnych warunkach zazwyczaj dobrze się pamięta.
"Ale żadne życie nie jest wyłącznie pasmem łez i upokorzeń oraz smutnego seksu!" - Aha. Dużo wiesz o życiu.
Myślę, choć to nie miejsce na introspekcje i świadectwa pracy:) porównywalnie dużo z innymi ludźmi, z racji wieku, doświadczeń rozmaitych oraz pracy z ludźmi, zwanych klientami lub pacjentami I podtrzymuję swoja opinię, życie jest - rózne o czym opowiada cała dobra literatura i dobra kinematografia.
Z tego co piszesz to brak Ci filmowego doświadczenia. Po prostu. Chyba nie liznęłaś nigdy kina artystycznego. Film nie musi odzwierciedlać rzeczywistości 1:1. Gdyby wprowadzić do niego to, co było popularne na początku lat 90, czyli otaczający nas zewsząd kicz, disco polo, kolorowe, prostackie reklamy etc film straciłby klimat. W tym filmie uderzająca jest aura pustki, którą wydobywają zdjęcia Olega Mutu - Rumuna, operatora głośnych „Czterech miesięcy, trzech tygodni, dwóch dni”. Tamten, nagrodzony w Cannes film sprawiał wrażenie, że jesteśmy wrzuceni w sam środek rzeczywistości lat 80. i pozostawieni samym sobie. Podobnie jest tu: obraz buduje symboliczną aurę. Długie ujęcia, szerokie kadry, szersze niż wymagałaby ta kameralna historia - wszystko to sprawia wrażenie, jakby ludzie z tego prowincjonalnego miasta zostali naraz wrzuceni w jakiś większy świat, w inną przestrzeń.
Ty widziałaś tylko dydnające fajfusy (puk, puk panie Freud), a ja cztery kobiety szukające miłości niemożliwej. Bohaterki „Zjednoczonych Stanów Miłości” prowadzą podwójne życie. Mają wyćwiczoną zdolność mimikry, czerpania miłosnej satysfakcji w sposób niezauważalny dla otoczenia, a w jednym przypadku - niezauważalnie nawet dla obiektu uczuć. Film o niespełnieniu, błądzeniu, trudności rozpoznania miłości jako doświadczeniu powszechnym, ludzkim.
No i na koniec. Dla Doroty Kolak warto ten film zobaczyć! Rola majstersztyk.
Z tego co piszesz to brak Ci filmowego doświadczenia. Po prostu. Chyba nie liznęłaś nigdy kina artystycznego. Film nie musi odzwierciedlać rzeczywistości 1:1. Gdyby wprowadzić do niego to, co było popularne na początku lat 90, czyli otaczający nas zewsząd kicz, disco polo, kolorowe, prostackie reklamy etc film straciłby klimat. W tym filmie uderzająca jest aura pustki, którą wydobywają zdjęcia Olega Mutu - Rumuna, operatora głośnych „Czterech miesięcy, trzech tygodni, dwóch dni”. Tamten, nagrodzony w Cannes film sprawiał wrażenie, że jesteśmy wrzuceni w sam środek rzeczywistości lat 80. i pozostawieni samym sobie. Podobnie jest tu: obraz buduje symboliczną aurę. Długie ujęcia, szerokie kadry, szersze niż wymagałaby ta kameralna historia - wszystko to sprawia wrażenie, jakby ludzie z tego prowincjonalnego miasta zostali naraz wrzuceni w jakiś większy świat, w inną przestrzeń.
Ty widziałaś tylko dydnające fajfusy (puk, puk panie Freud), a ja cztery kobiety szukające miłości niemożliwej. Bohaterki „Zjednoczonych Stanów Miłości” prowadzą podwójne życie. Mają wyćwiczoną zdolność mimikry, czerpania miłosnej satysfakcji w sposób niezauważalny dla otoczenia, a w jednym przypadku - niezauważalnie nawet dla obiektu uczuć. Film o niespełnieniu, błądzeniu, trudności rozpoznania miłości jako doświadczeniu powszechnym, ludzkim.
Gdyby trochę ograniczyć nagość, którą reżyser szafuje, osłabiając efekt, może otrzymalibyśmy film w duchu „Godzin” Stephena Daldry'ego?
No i na koniec. Dla Doroty Kolak warto ten film zobaczyć! Rola majstersztyk.
W moim wieku fajfusy juz tak nie rażą, ani tak nie ekscytują:))) uśmiałam się, słowo daję. Liznęłam rozmaitego kina, nomen omen.
Co to jest symboliczna aura? Czy kino artystyczne musi polegać na beznadziei? Czy beznadziejny film musi miec łatkę artystyczny? A mamy filmy Bałabanowa często strasznie brzydkie, a jednak dobre. Ale o ich wartości nie stanowi to 1;1.Mamy filmy sf kompletnie nie skopiowane 1:1, a wiele mówiące o ludzkiej naturze.
O to chodzi, że znowu mamy do czynienia z bełkotem.
Nie nie otrzymalibysmy Godzin, bo tam było głebiej (panie Freud), a tu jest płytko.A w ogóle odczepmy sie od Freuda i nie upowszechniajmy stereotypów, Freud zrobił dla psychologii znacznie więcej poza zajmowaniem sie zyciem seksualnym! czekam na dobry film o Freudzie, może pan poleci. Nie musi byc bardzo artystyczny, byle byl ciekawy:)
A dlaczego nie? co jest złego w nihilizmie i beznadziejności? co to w ogóle za zarzut. W każdym filmie musi być rubaszny humor? Jak seks to tylko namiętny? Reżyser, przywiązany do kategorii „kina emocji”, postanawia bezwzględnie wstrząsnąć widzami, wprowadzając ich w stan podobny do stanu psychicznego postaci. Nie pokazuje nawet przez chwilę możliwości wyjścia bohaterek z marazmu. Sam przyznaje, że interesują go wyłącznie „ludzie złamani” przez los i przeżywający życiową porażkę.
Proszę się nie gniewać, ale jeśli już gdzieś jest bełkot, to w Pani wypowiedziach. Filmy Wasilewskiego są najwidoczniej nie dla Pani. Proszę włączeć sobie "Ladunek 200" i popatrzeć na kopulację młodej dziewczyny z psychopatą w towarzystwie rozkładającego się truchła. O, to jest "strasznie brzydkie, a jednak dobre". Co tam aktorstwo Doroty Kolak!
Ok przyjmuję opinię, bełkocze ile sie da. Nie ma nic złego ani w rubaszności, ani w nihilizmie, ani w beznamietnym seksie, ani nawet w seksie namietnym. Umówmy sie, wszystko jest kwestią gustu a niekoniecznie braku wyrobienia filmowego. Ładunek oglądałam, nawet dwa razy bo temat wojenny jest mi jakoś bliski- choć zdecydowanie wole Brata. Ale tamten ma owszem, swój ładunek.
Dorota Kolak jest świetna, co więcej ona moim zdaniem iskierki w jej oczach w filmie "Stany"jakąś dróżke wyjścia zapowiadają(z marazmu- ale to może być tylko moja interpretacja, bełkocząca i bez wyrobienia filmowego;) Pani Dorota, chyba najlepszy epizod w Powidokach- ale to juz temat na inna stronę filmwebu:)
Średni (?) Kiepski (?) czy absolutne dno - czyli 1 gwiazdka (?) - bo dajesz 3 w jednym...
Kompletnie się nie zgadzam. Każda nagość i seks w tym filmie mają uzasadnienie emocjonalno-dramaturgiczne.
De gustibus...niemniej identyfikacja z "emocjonalnością" tego filmu może niepokoić.
Druga sprawa, dramaturgiczna nuda. Bo seks tez bywa nudny ( w kinie), zależy jak go pokazać. Może o to chodziło.
Nie pastwmy się nad filmem, każda potwora znajdzie ,,itd.
Cieszmy się dobrym iskrzącym kinem, tym o smutkach i tym do śmiechu,
Jeśli Ci nie odpowiada „kiepski seks” w filmie fabularnym, to puść sobie Red-tube...
A przede wszystkim — więcej się publicznie nie wypowiadaj na tematy, które Cię przerastają. Po co się ośmieszać. W tym filmie jest mnóstwo brzydkich, „kiepskich” elementów (chodzi o odwzorowanie rzeczywistości), a Ty zwróciłeś uwagę tylko na nagość i seks — publicznie pokazując, że jesteś zboczeńcem.