Historia Anneliese jest mi dość dobrze znana, bo czytałam sporo na jej temat. Mój główny zarzut do filmu, to kompletne ignorowanie faktów, które były poruszane choćby w sądzie podczas rozprawy księdza Rotta, czy choćby wzmianka o taśmach z egzorcyzmów. Reżyser sprawnie przekonuje, że opętanie to bzdura, a winni są najbliżsi, którzy zaniechali terapii. Ale w rzeczywistości Anneliese była pod opieką wielu specjalistów, także psychiatrów i leczyła się przez wiele lat, bezskutecznie. Faktem jest też to, że sami psychiatrzy sugerowali konsultację z egzorcystą, bo byli bezradni. Film niezły i ciekawe spojrzenie na sprawę bez emocji i z innej perspektywy. Jednak kogoś, kto liczy, że będzie to wierne opowiedzenie historii dziewczyny, spotka zawód.