Film jest niezwykle przygnębiający. Już dawno nie przeżyłam tak emocjonalnego horroru. I mam dylemat: czy dzisiejsze nastolatki są tak niewiarygodnie głupie, czy tak niewiarygodnie samotne i pogubione, żeby już na początku swojego życia zniszczyć je bezpowrotnie?
Mam nadzieję, że jednak większość ma coś swojego, swoją pasję, zainteresowania, i pomysł na siebie. I że jedynym, co oglądają nie są filmiki o idealnym makijażu i nie wystarcza, że spotkają kogoś miłego i to pozbawia je elementarnego myślenia. Ale jeżeli tak faktycznie jest, to trzeba je na jakiś czas ubezwłasnowolnić, żeby nie marnowały swojego życia.
Co prawda filmu nie miałem okazji oglądać, czytając jednak streszczenie fabuły nasza mnie konkluzja, że niekoniecznie idealizowanie relacji może wynikać z braku pomysłu na siebie. Uważam, że bardziej natomiast pragniemy (nie tylko kobiety), aby ten pierwszy związek okazał się udaną relacją, przez to zdarza się, że nie dostrzegamy żadnych wad, a nawet próby osaczenia.
Pewnie to jest jeden z czynników, tylko skutki tego idealizowania są bardzo bolesne. I nie oskarżam w żaden sposób nastolatków - mam pretensję do nie posiadających kompetencji wychowawczych (a może i życiowych) rodziców. Trzeba rozmawiać!!!
Oczywiście to tylko jeden z powodu i zgadzam się, że niestety coraz rzadziej rodzicie, rozmawiają ze swoimi dziećmi. Zdarzają się też i w dorosłości nieudane związki przez wyidealizowanie jednej ze stron w takiej sytuacji rodzić może również być wparciem to też ważne, aby, rodzić znalazł czas nawet dla swoje dorosłego już dziecka, jeżeli te potrzebuje rozmowy.
"Film jest niezwykle przygnębiający". Oj tak. Przyznam, że od połowy z trudem go oglądałem. Ale też można było niestety się spodziewać, że w takim kierunku potoczą się wydarzenia. A poza Twoimi przemyśleniami dodałbym jeszcze takie, że przy takim wieku bohaterów i różnicy owego wieku między nimi, taka relacja jest praktycznie z góry skazana na niepowodzenie.
Oj ciężki film.
Jezu, nie wolno nikogo bez powodu ubezwłasnowolnić. Co to za pomysł; myślisz, że tylko nastolatek może "marnować swoje życie" , a wszyscy dorośli są mądrzy, doświadczeni, pełni zaintetesowań i bez skłonności do autodestrukcji, że rok w te czy we wte to zupełnie inny człowiek?
Dokładnie. Ludzie niezależnie od wieku popełniają życiowe błędy i często nie wyciągają w ogóle z tego wniosków. Ubezwłasnowolnienie nie jest najlepszą techniką wychowawczą. Zdecydowanie lepszy byłby szczery dialog i obecność rodzica w życiu nastolatka, a i to nie zawsze przyniesie wymierne rezultaty.
No cóż... Ponura prawda polega na tym, że tylko od alfonsa doświadczyła wcześniej trochę ciepła i miłości. Zaś z relacji z matką i pseudoprzyjaciółmi wiało jedynie pustką. Tak więc paradoksalnie to emocjonalnie możliwe.
Dokładnie tak jak mówisz. Do tego syndrom sztokholmski i mamy pełne uzasadnienie.
Zgadza się,poza tym facet był doskonałym manipulatorem i że tak powiem "wprawnym psychologiem"
Myślę, że i jedno i drugie, ale dodałbym tutaj jeszcze jeden epitet - naiwne. Zresztą niektórym zostaje to do końca życia, sama możesz być tego przykładem ;)
Dlaczego zakochała się w starszym mężczyźnie? to nie jest wcale związane z głupotą, wręcz przeciwnie...Kobieta dojrzewa szybciej, sama widziałaś, że chłopcy-rówieśnicy to banda idiotów, a że jej nie imponowało bekanie, chlanie piwa i obgadywanie koleżanek, to dała się uwieść "dojrzałemu". Dziewczęta (a przypomnę, że okres nastoletni, to czas buzowania hormonów i chuci, niekoniecznie są w stanie skupić się na pasjach) w tym wieku łączą się w pary ze starszymi od siebie, bo z rówieśnikami zwyczajnie nie mają o czym rozmawiać (zupełnie różne poziomy intelektualne), a że różni zwyrole to wykorzystują jest efektem uwaga! czego? ... Braku odpowiedniej edukacji seksualnej, braku nauczania psychologii. Rodzice zamiatają temat pod dywan, a szkoła umywa ręce. I tak dziewczyna, która nie ma z kim rozładować napięcia, ani poczuć się blisko daje się uwieść psychopacie. Może gdyby znała te wszystkie mechanizmy, to byłaby w stanie uniknąć tej sytuacji, no ale...miłość jest ślepa, wobec tego, najlepszym rozwiązaniem jest ostre karanie takich zwyroli, karanie sutenerów, tych którzy żyją z prostytucji. Nie więzieniem, lecz sądownym nakazem uprawiania tego procederu samemu. W tym przypadku "oko za oko" świetnie by się sprawdziło...No ale...przecież żyjemy w świecie rządzonym przez mężczyzn, stworzonym pod mężczyzn, więc zwyrolek trafi do paki, posiedzi, nauczy się nowych sztuczek (nie ma odpowiedniej resocjalizacji w stanach), a dziewczyną nikt się nie przejmie, bo przecież sama sobie winna, "bo głupia". Czyli znów to samo: victim shaming". Back to the egg; najłatwiej obwinić ofiarę. Po co karać złodzieja, jeśli właściciel nie zamknął domu! Sam sobie winien! niestety ludzie en masse uwielbiają trzymać stronę sprawców, a krzyżować niewinnych. Tak było, jest i będzie. Ty też to robisz:)
Nie trzymam strony sprawców!!! Oczywiście, że potrzebna jest edukacja. Oczywiście, że rodzice nie spełniają swojej roli. Jednak jest całe mnóstwo dziewczyn, które nie pakują się w taką sytuację, bo mimo trudnej sytuacji mają jakąś ciekawość poznawczą, uprawiają sport albo interesują się czymś więcej niż tylko tym, żeby mieć jakiegokolwiek faceta. I oczywiście umiejscawianie swojego poczucia wartości przez dziewczyny i kobiety w tym, żeby być w jakimkolwiek związku z mężczyzną jest skutkiem patriarchatu. Hormony nie wyjaśniają wszystkiego.
A kto powiedział, że dziewczyny, które szukają partnera nie mają żadnych zainteresowań? Czy ktoś tak mówi o facetach, szukających kobiet?
A czy pomysł ubezwłasnawalniania dziewczyn nie jest niczym creme de la creme patriarchatu?
Pewnie jest. Niezręczne i niewłaściwe w tym kontekście sformułowanie. Masz rację.
I nie tylko czy to w Norwegii czy Estonii w której zobaczyłyłem pierwsze światło . Nie masz pojęcia o czym piszesz . I ten patriarchat , we Wrocławiu jest wiele domin. Ciao .
Przecież to zjawisko nie dotyczy tylko młodych nieukształtowanych jeszcze osób. Na każdym etapie życia można naciąć się na toksyczną relację i nie potrafić wyzwolić, uzależnić emocjonalnie i szargać w efekcie swoją godność i zdrowie psychiczne. Niektórzy nie potrafią wyjść z tego latami albo i tkwią w tym całe życie. Najczęściej jest to spowodowane nikłym poczuciem wsparcia ze strony innych osób, brakiem dobrych relacji w rodzinie, etc, widzi się wtedy w oprawcy cały świat. Nie wiem, czy jest tak duża różnica jeśli chodzi o poziom 'naiwności i absurdu' między dorosłą kobietą stale bitą do nieprzytomności przez męża i mimo to trwającą przy nim, a nastolatką zaniedbaną przez matkę, dziewczynę bez ojca, która poznała starszego mężczyznę, który ten deficyt miłości ojcowskiej zdaje się nagle wypełnić. I potem na drodze manipulacji i uzależnienia emocjonalnego jestem w stanie sobie wyobrazić, że tylko po to żeby tej 'miłości' nie stracić byłaby gotowa robić co jej każe zamiatając instynkt samozachowawczy i rozsądek pod dywan.