Jest to jeden z niewielu filmów, który bez obłudy ukazuje ludzkie słabości w perspektywie bezlitosnego czasu. Film
głęboko refleksyjny , jednakże obawiam się, że trzeba dorosnąć do niego. Zawiera przemyślenia i " złote myśli" nie do
przecenienia.
Zgadzam się. To nie jest film dla nasto czy też 20-latków. Do tego filmu trzeba dojrzałości i doświadczenia.
Mam 23 lata i mi się podobał, więc nie przyznam Wam racji. Przecież młodzi też kiedyś będą starzy i ten film może przekazać dużo o życiu także młodym. Zresztą przecież sama główna bohaterka jest dwudziestoparolatką. Pozdrawiam.
To trochę okrutne określenie, że film nie jest dla 20latków. To nie wiek świadczy o dojrzałości emocjonalnej. Ten film właśnie też to pokazywał. Więc jeśli uważasz, że nastolatkowie się do niego nie nadają, to znaczy że niewiele z tego filmu wyniosłaś. Doświadczenia nie nabiera się z wiekiem. Oczywiście też. Wiek to jedynie bagaż pewnych zdarzeń, sytuacji. Doświadczenie to lekcja na przyszłość. Mylisz pojęcia. "Dorosnąć do filmu" - to w tym przypadku nie znaczy mieć ileś tam lat (ile ty uważasz za właściwe, żeby móc film zrozumieć), to znaczy mieć na tyle poukładane w głowie, żeby móc dostrzec pewne zjawiska, elementy, symbole, słowa i rozumieć, a przynajmniej próbować zrozumieć ich przesłanie. Jakie to tanie wmawiać młodym ludziom: "ty jesteś młodszy/a, gó*no wiesz".
Nie napisałam, że młodszy g...o wie. Chodziło mi o pewien bagaż doświadczeń (małżeństwo, dzieci, zauroczenia, dylematy), których 20-latek raczej nie ma. Ale jak spodoba się 20-latkowi to świetnie.
ja też do tego filmu wracam często, film jest po prostu mądry. Dla mnie jedna z najlepszych ról Bena Kingsleya i Penelope Cruz. Do tego wspaniała muzyka Bacha.
Właśnie! Pewnie dlatego tak ciężko mi jest go ocenić. Dopiero teraz się dowiedziałem, że elegia "to utwór liryczny o treści poważnej, refleksyjny, utrzymany w tonie smutnego rozpamiętywania" (cytat z Wikipedii). Tak to już pewnie musi być jak chamski rozum styknie się ze sztuką. Niektóre "złote myśli" szczególnie ta "to nie ludzie posiadają sztukę tylko sztuka posiada ludzi" przywodzą na myśl Kirka Lazarusa (Robert Downey Jr.) "nie czytam scenariuszy, to scenariusze czytają mnie". Jednak nie można mu zarzucić, że specjalnie sili się na jakąś górnolotność. Film w ogólności można nazwać nudnym. Nie sądzę żebym do niego wracał. Jednak nawet taki niewrażliwy ignorant musi przyznać, że w tym filmie jest coś pięknego. Mianowicie Penelope Cruz. Jej twarz, ciało, głos. Jest cudna, główny bohater miał rację, to istne dzieło sztuki. Dlatego pytanie powinno brzmieć "dlaczego Penelope Cruz nas zachwyca?" Zapomnijcie o Słowackim.