"Dzienniki motocyklowe" są filmem, który bardzo porusza człowieka. Pokazuje wędrówkę ku dojrzałości wewnętrznej, przepracowanie swoich ideałów i wyjście ze swojej strefy komfortu. Czyli to co może dać każda podróż, jeśli się na nią otworzymy.
Film jeszcze bardziej wstrząsa, jeśli patrzymy nań poprzez historię Che Guevary. Podróż pobudziła w nim szlachetne uczucia, troskę i miłość wobec innych ludzi. Jego postawa niejednokrotnie budziła podziw innych bohaterów, czy też widza. Co się więc później stało z tym człowiekiem, że stał się masowym mordercą? Dlaczego zagubił tę miłość do bliźniego i przekuł ją na nienawiść? Można więc traktować tę historię jako przestrogę dla siebie ...
Z rewolucjonistami zwykle jest tak, że się radykalizują pod wpływem okoliczności albo porzucają walkę, czy też giną. Po latach walk i prześladowań, kiedy giną ich towarzysze, stają coraz bardziej nieczuli. Zamykają się we własnym gronie ludzi o podobnych poglądach i doświadczeniach, część z ludzi im bliskich ginie w walce bądź w więzieniach, a oni sami w coraz większym stopniu porzucają dawne ideały i uczą się bezwzględności, okrucieństwa itp.
Np. Lenin stracił brata. I to był jeden z tych momentów, kiedy z człowieka przekształcał się w potwora. Poza tym rewolucję zwykle wygrywają ci najbardziej radykalni, gotowi posunąć się dalej niż inni. Zwłaszcza jeśli ich przeciwnicy nie za bardzo chcą rozmawiać, jak to miało miejsce na Kubie. W Rosji były różne ugrupowania lewicowe, ale nikt nie ośmielił się porwać rodziny carskiej i sterroryzować wszystkich opornych. Nikt poza bolszewikami.
Także Che mógł być na początku dobrym człowiekiem, ale w miarę, jak coraz bardziej się angażował w walkę, stawał się coraz bardziej bezwzględny. I właśnie tacy wygrywali.